Smartfony, laptopy i tablety podrożeją już od 2026 roku. Wszystko przez nową opłatę reprograficzną, którą rząd zamierza nałożyć na nowoczesne urządzenia. Choć formalnie zapłacą ją producenci, eksperci ostrzegają: konsumenci odczują to na rachunkach.
Nowa opłata, stare kontrowersje
Rząd planuje od 1 stycznia 2026 roku rozszerzyć tzw. opłatę reprograficzną – do tej pory dotyczącą głównie przestarzałych nośników – na nowoczesną elektronikę: smartfony, laptopy, tablety czy telewizory.
Choć oficjalnie koszt ma ponieść producent lub importer, eksperci nie mają wątpliwości – wyższe ceny odczują klienci. Opłata ma wynosić 1 proc. wartości sprzętu.
Ile zapłacimy więcej?
Dla przeciętnego konsumenta oznacza to:
- +30 zł do smartfona za 3000 zł
- +50 zł do laptopa za 5000 zł
- +75 zł do topowego smartfona
Rząd uspokaja, że „to tylko jeden procent”, jednak branża ostrzega: ceny wzrosną, a sklepy mogą wykorzystać przepisy jako pretekst do dodatkowych podwyżek.
Pieniądze nie dla rządu, a dla artystów
Wpływy z opłaty – szacowane nawet na 200 mln zł rocznie – nie zasilą budżetu państwa. Trafią do funduszy wspierających twórców, m.in. poprzez nowo utworzony Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych.
Środowiska artystyczne popierają zmiany. – To historyczny moment – mówią zgodnie przedstawiciele organizacji twórczych.
Konsument zapłaci, kultura zyska?
Według Ministerstwa Kultury Polska nadrabia europejskie zaległości – podobne systemy od lat działają w Niemczech czy Francji. Przeciwnicy uważają jednak, że w dobie streamingu opłata za możliwość kopiowania to przeżytek.
Czas pokaże, kto miał rację. Pewne jest jedno – nowy rok przyniesie nieco droższą elektronikę.
