67-letnia mieszkanka Szwajcarii ujawniła wysokość swojej emerytury. Łącznie otrzymuje 2 655 franków szwajcarskich miesięcznie, co w przeliczeniu daje około 12 tys. zł. Kwota robi wrażenie z polskiej perspektywy, ale sama emerytka podkreśla, że w szwajcarskich realiach – przy wysokich kosztach życia – budżet i tak jest mocno napięty.
Jej świadczenie nie pochodzi z jednego źródła. Składa się z trzech elementów: państwowej emerytury (ok. 1 719 CHF), wypłaty z tzw. drugiego filaru (ok. 248 CHF) oraz świadczeń uzupełniających (ok. 688 CHF). To właśnie ten trzeci składnik znacząco podnosi końcową kwotę, co pokazuje, jak ważne w Szwajcarii są dopłaty dla osób, których dochody nie wystarczają na pokrycie podstawowych wydatków.
Historia emerytki jest dobrym przykładem tego, jak działa szwajcarski system emerytalny, oparty na tzw. trzech filarach. Pierwszy filar to publiczna emerytura państwowa, która ma zapewnić minimum. Drugi filar to system zawodowy, powiązany z zatrudnieniem i składkami odprowadzanymi przez pracowników i pracodawców. Trzeci filar to dobrowolne oszczędzanie, najczęściej z zachętami podatkowymi. W teorii połączenie filarów ma umożliwiać utrzymanie poziomu życia po zakończeniu pracy.
W praktyce ostateczna wysokość świadczenia zależy od przebiegu kariery, lat składkowych i zgromadzonego kapitału. W Szwajcarii możliwe jest też korzystanie z dodatkowych form wsparcia, jeśli emerytura nie pokrywa podstawowych kosztów – stąd obecność w przykładzie „świadczeń uzupełniających” jako realnego elementu dochodu.
Przykład z Szwajcarii pokazuje też drugą stronę medalu: nawet relatywnie wysokie świadczenie nie zawsze oznacza komfort. Wysokie ceny mieszkań, usług i codziennych zakupów sprawiają, że emeryci częściej kalkulują wydatki, niż mogłoby się wydawać po samym przeliczeniu kwoty na złotówki. To przypomnienie, że porównywanie emerytur między krajami bez uwzględnienia kosztów życia może prowadzić do mylnych wniosków – bo „wysoka emerytura” nie zawsze znaczy to samo w różnych realiach.
