Rosja doświadcza poważnego kryzysu paliwowego. Ataki ukraińskich dronów na rafinerie i zakłócenia w dostawach doprowadziły do deficytów benzyny w co najmniej kilkudziesięciu regionach kraju. W obliczu tego kryzysu władze ogłosiły szereg działań awaryjnych, lecz eksperci ostrzegają, że konsekwencje tego kryzysu mogą być długofalowe – dla gospodarki, społeczeństwa i pozycji Rosji na rynku energetycznym.
Ataki dronów i spadek produkcji
Seria precyzyjnych ataków dronowych z Ukrainy dotknęła co najmniej 10 kluczowych rafinerii w Rosji, m.in. w rejonie Wołgogradu, Samary, Krasnodaru i Ufy – kilkaset, a nawet ponad tysiąc kilometrów od linii frontu. Skutkiem była czasowa utrata zdolności produkcyjnych, która szacunkowo obniżyła wydajność rafinerii o 20–35 proc. W efekcie dzienna produkcja paliw spadła do około 4,86 mln baryłek przeliczeniowo, co jest najniższym poziomem od pięciu lat.
Ponadto wiele rafinerii od lat zmaga się z problemami technologicznymi i brakiem części zamiennych, co osłabia ich odporność. W 2025 roku w Rosji podniesiono też akcyzę paliwową, co podniosło koszty produkcji. Równocześnie rząd utrzymywał administracyjne ceny detaliczne, co odstraszało prywatne stacje od zakupu paliwa po cenach hurtowych i prowadziło do pustych dystrybutorów.
Braki paliwa w regionach i społeczny impakt
Kryzys paliwowy dotknął już ponad połowę regionów Rosji. W co najmniej 51 z 82 jednostek terytorialnych stwierdzono przerwy w dostępności na lokalnych stacjach. Na południu kraju brak benzyny dotyczył nawet jednej szóstej stacji, a w obwodach anektowanych (jak Krym) liczba czynnych punktów spadła o połowę.
W reakcji na niedobory wprowadzono limity sprzedaży – mieszkańcy mogą tankować tylko 10–20 litrów paliwa na raz. Na prowincji, gdzie transport towarów i produktów uzależniony jest od diesla, kryzys wywołał realne zakłócenia: dostawy żywności, transport rolniczy i komunikacja wiejska napotykają poważne problemy. W wielu miastach tworzą się długie kolejki przed stacjami paliw – auta oczekujące godzinami, by zatankować.
Ceny hurtowe benzyny osiągają najwyższe poziomy od lat. Na giełdzie paliwowej w Petersburgu tona benzyny AI-92 kosztowała 73,6 tys. rubli, AI-95 – 79,4 tys. rubli. Choć ceny na stacjach detalicznych nie poszybowały aż tak mocno dzięki subsydiom, dla konsumentów wzrost staje się coraz odczuwalny.
Interwencje Kremla i próby ratowania sytuacji
W odpowiedzi na kryzys władze Rosji uruchomiły szereg nadzwyczajnych środków. Rosyjskie ministerstwo energetyki oficjalnie zakazało eksportu benzyny i diesla, by skierować całą produkcję na rynek krajowy. Jednocześnie zwiększono import paliw z Białorusi oraz Chin, znosząc cła dla państwowych firm paliwowych. Wiceminister gospodarki zaproponował dopłaty do produkcji lokalnej, by utrzymać zerowe ceny na stacjach i zapobiec kosztownym zakładom prywatnym.
Prezydent Putin zatwierdził rozszerzenie subsydiów dla rafinerii, umożliwiając dopłaty nawet wtedy, gdy ceny paliwa będą znacząco wyższe niż dotychczasowe progi limitowe. Dodatkowo wprowadzono możliwość zastosowania dodatków chemicznych do paliw (np. by poprawić liczbę oktanową), które wcześniej zakazano ze względów ekologicznych.
Władze twierdzą, że sytuacja jest „pod kontrolą” i że problem ma charakter przejściowy. Nie padają jednak konkretne deklaracje co do tego, kiedy gospodarka wróci do poprzednich poziomów produkcji.
Konsekwencje dla Rosji i pozycja energetyczna
Kryzys paliwowy stanowi poważne wyzwanie dla Rosji jako globalnego eksportera surowców. Spadek produkcji i ograniczony eksport oznaczają mniejsze wpływy z sektora naftowo-gazowego – co uderza w budżet wojenny. Choć ceny ropy na światowych giełdach chwilowo poszły w górę pod wpływem informacji o zakłóceniach, to perspektywa utrzymującego się deficytu wewnętrznego osłabia pozycję Moskwy.
Dla Rosji już nie chodzi tylko o bezpieczeństwo energetyczne – sytacja paliwowa może stać się elementem presji ekonomicznej i politycznej. Bezsilność wobec własnego deficytu paliwowego może być odczytana jako oznaka słabości na arenie międzynarodowej.
