Nadchodzące ożywienie na rynku budowlanym, zwłaszcza w sektorze drogowym, jest pozytywnym sygnałem dla branży. Nie jest to jednak jednoznacznie dobra informacja. Odblokowane środki z KPO, kolejne programy unijne i krajowe, zwłaszcza dotyczące inwestycji drogowych, spowodują kumulację projektów budowlanych. Spiętrzenie zauważymy dopiero na przełomie 2024 i 2025 roku, ale już teraz prognozuje się, że znajdzie to odzwierciedlenie we wzrostach cen materiałów, trudniejszym dostępie do pracowników i gwarancji kontraktowych.
Kto będzie w trudniejszej sytuacji?
Sytuacja na rynku będzie najprawdopodobniej dużym wyzwaniem dla małych i średnich przedsiębiorstw. Wiele inwestycji realizowanych przez GDDKiA, jako jedno z kryteriów oceny ofert, stawia na zdolność do przedstawienia gwarancji na okres usunięcia wad i usterek z jak najdłuższym tenorem odpowiedzialności. To z kolei powoduje, iż okres obowiązywania gwarancji należytego wykonania umowy wraz z gwarancją rękojmi (oraz często wliczanymi w okres realizacji przerwami zimowymi) przekracza 200 czy nawet 220 miesięcy. Mówimy tu więc o okresie bliskim lub przekraczającym 18 lat! O ile największe firmy na rynku raczej nie będą mieć z tym większego problemu, to dla mniejszych podmiotów pozyskanie takiej gwarancji może być trudne lub wręcz niemożliwe i może wiązać się z pogorszeniem płynności finansowej.
Wyzwanie dostrzegają również gwaranci. Już dziś banki otwarcie mówią o niechęci do tenorów gwarancyjnych przekraczających 10 lat. Związek Banków Polskich dawno wskazał, że wnioski o gwarancje kontraktowe przekraczające ten okres będą przez banki odrzucane.
Jest to szczególnie trudne dla mniejszych firm, które rywalizują nie tylko z gigantami, ale także z podmiotami z zagranicy. Przy tym warto zwrócić uwagę na drugą stronę tego aspektu, a mianowicie zabezpieczenie interesów inwestora, który oczekuje nie tylko należytego wykonania inwestycji, ale także trwałości jej kluczowych elementów.
Dłuższe okresy gwarancyjne oznaczają jednocześnie wyższe koszty wykonawcy, gdyż takie zabezpieczenia są znacznie bardziej kosztowne i wiążą się z wyższym ryzykiem dla wykonawcy. Warto więc zadać pytanie, czy w praktyce tego rodzaju rozwiązanie nie przenosi odpowiedzialności i kosztów utrzymania wykonanego dzieła na rzecz wykonawców?
Certyfikaty budowlane jako rozwiązanie?
Certyfikacja firm wykonawczych może być jednym ze sposobów zaradzenia przynajmniej na cześć tych wyzwań. Coraz częściej słychać dyskusje, że wprowadzenie jej będzie znaczącym wsparciem dla rodzimych przedsiębiorców. Tego rodzaju certyfikacja byłąby potwierdzeniem, że dany podmiot posiada odpowiednie zasoby w miejscu realizacji inwestycji. Mówimy tu o zasobach ludzkich (pod względem kompetencji), maszynowych oraz językowe (przynajmniej część zespołu, w tym na stanowiskach kierowniczych, posługuje się językiem właściwym dla miejsca wykonywania inwestycji).
To rozwiązanie w znaczący sposób przyczynia się także do ochrony interesów publicznych, realizowanych za państwowe pieniądze. W przeszłości nie raz obserwowaliśmy inwestycje, gdzie dochodzenie praw z tytułu zabezpieczenia roszczeń z gwarancji od zagranicznego podmiotu było utrudnione, a sam proces rozciągał się na długie lata – wskazuje Marcin Wróblewski, Prezes Zarządu exito Broker.
Podobne rozwiązania funkcjonują od dawna na zagranicznych rynkach, np. w Niemczech, Czechach czy Słowacji. Podmioty z innych krajów, jeśli chcą brać udział postępowaniach przetargowych, uczą swoje kadry np. języka czeskiego lub słowackiego. Dzięki temu mogą spełniać wymogi przetargowe i jednocześnie nie muszą ograniczać się do zatrudniania zagranicznych specjalistów. Inną istotną zaletą takich certyfikacji jest skrócenie czasu przygotowania dokumentacji dla zamawiającego. Wprowadzenie takiego rozwiązania może wpłynąć więc na większą konkurencyjność firm z rynku polskiego.
Głos branży ubezpieczeń
W tej sytuacji firmy ubezpieczeniowe będą odgrywać znaczącą rolę, będąc jedyną dostępną opcją dla przedsiębiorstw, które będą próbować pozyskać zabezpieczenie inwestycji na dłuższe okresy. Chociaż dłuższe tenory w praktyce oznaczają wyższe składki, a więc wyższy zysk, to długofalowo takie kontrakty nie są też zupełnie komfortowe dla ubezpieczycieli.
Na wszystko należy spojrzeć z perspektywy ryzyka i pojemności rynku finansowego. Banki i ubezpieczyciele posiadają określone pojemności gwarancyjne przeznaczane na zabezpieczenie finansowe dla poszczególnych branż i sektorów. – komentuje Marcin Wróblewski, Prezes Zarządu exito Broker. – Wydłużanie okresów gwarancji w perspektywie długoterminowej zawęża pulę dostępną dla nowych inwestycji. To z kolei jest ściśle związane z koniecznością poszukiwania możliwości zabezpieczenia na zagranicznych rynkach.
Poza tym należy pamiętać, że przy skrajnie rozciągniętych okresach gwarancji, z każdym kolejnym rokiem wzrasta ryzyko uszkodzeń, które powstają nie z winy wykonawcy, ale wskutek standardowego użytkowania. To z kolei powoduje wzrost ryzyka związanego z utratą części środków gwarancyjnych, co dla firm ubezpieczeniowych i wykonawców również jest sytuacją niekorzystną.